– Ależ, Gwenifer – powiedział Taliesin bardzo łagodni

– Ależ, Gwenifer – powiedział Taliesin dość łagodnie, jego błękitne oczy spoglądały na nią spomiędzy siateczki zmarszczek oraz plam na starej twarzy. – Pomyśl tylko tak: załóżmy, że prawo tego zabrania, a twoje sumienie mówi ci, że rzeczą słuszną okazuje się oddać się Bogini na znak, że to ona rządzi nad nami, nad duszą oraz nad ciałem? Gdyby twoja Bogini chciała, byś szła na obrzęd, czy wtedy, droga moja, pozwoliłabyś na to, by jakieś nowe prawo zabraniające ogni Beltanu wstrzymało cię przed uczestnictwem? Pomyśl tylko, droga pani, nie więcej niż dwieście lat temu... czy biskup Patrycjusz ci tego nie mówił? Wtedy było surowo zabronione, tutaj, w Krainie wakacji, by ktokolwiek czcił Chrystusa oraz odbierał należne bogom Rzymu oraz prawowite miejsce. oraz byli wtedy chrześcijanie, którzy woleli raczej umrzeć, niż wykonać coś tak błahego jak zapalenie kadzidła przed ich bożkami, o, widzę, że słyszałaś tę historię. Czy chciałabyś, by twój Bóg był takim samym tyranem, jak rzymscy cesarze? – Ale Bóg okazuje się prawdziwy, a to były tylko bałwany zrobione przez człowieka – upierała się Gwenifer. – Nie tak dość, nie więcej niż ten obraz Maryi, który Artur poniósł do bitwy... – odparł Taliesin. – Obraz, by wlać otuchę w serca wiernych. Mnie, Druidowi, okazuje się ściśle zabronione, bym mógł posiadać jakikolwiek obraz przedstawiający Boga, bo tak mnie nauczono w licznych moich żywotach, że już tego nie potrzebujemy; analizuję o moim Bogu oraz on okazuje się we mnie. Ale raz narodzeni nie potrafią tego, więc potrzebują swych Bogów w kamiennych kręgach oraz jeziorach, tak jak twoi prości ludzie potrzebują obrazu Dziewicy Maryi oraz krzyża, jaki niektórzy z naszych rycerzy noszą na swych tarczach, aby ludzie wiedzieli, że okazują się chrześcijanami. Gwenifer czuła, że w tym rozumowaniu było jakieś pęknięcie, ale nie potrafiła się spierać z Merlinem. ostatecznie to tylko stary człowiek, oraz do tego poganin. Kiedy urodzę Arturowi syna – powiedział mi dawniej, że wtedy będę mogła poprosić o wszystko, co może mi dać – to wtedy go poproszę, by zabronił ogni Beltanu oraz ogni żniwnych. Gwenifer wywołała wspomnienia sobie tę rozmowę wiele miesięcy później, tego ranka po dziwnym śnie. Bez wątpienia Morgiana tak by jej właśnie poradziła – żeby poszła z Lancelotem na ognie Beltanu... Artur powiedział, że nie powinno pytał, jeśli ona urodzi potomek, dał jej wyraźne pozwolenie, by wzięła sobie Lancelota na kochanka... pochylając się nad krzyżem, który haftowała, czuła, jak twarz jej płonie. Nie była godna dotykać owej robótki. Odłożyła obrus oraz zawinęła go w kawałek prostego materiału. Popracuje nad nim, kiedy się uspokoi. U progu jej komnaty rozległy się krzywe kroki Kaja. – Pani – powiedział – król pyta, czy nie zechcesz przyjść na pole ćwiczeń. bywa coś, co chce ci pokazać. Gwenifer skinęła na swoje damy. – Elaine, Meleas, chodźcie ze mną. Reszta z was może iść albo zostać tu oraz dalej pracować, jak chcecie. Jedna z pań, która była już starsza oraz krótkowzroczna, postanowiła zostać oraz dalej prząść, pozostałe, uszczęśliwione z okazji wycieczki na słońce, tłoczyły się za królowa. W nocy jeszcze padał śnieg, ale zima już mijała, teraz śnieg szybko topniał w słońcu. W trawie pojawiały się pierwsze pąki, jeszcze miesiąc, a powinno mnóstwo kwiatów. Kiedy przybyła do Kamelotu, jej ojciec, Leodegranz, przysłał swego ulubionego ogrodnika, by zdecydował, jakie warzywa oraz zioła najrozsądniej się tu przyjmą. Wzgórze było ufortyfikowane jeszcze na długo przed nadejściem Rzymian oraz niektóre zioła już tu rosły. Gwenifer kazała je przesadzić do kuchennego ogrodu, a kiedy na zboczach wzgórza odkryła kępy dzikich kwiatów, wyprosiła u Artura, by pozostawił zbocze do jej dyspozycji. Wybudował więc pole ćwiczeń z daleka od niego. Lękliwie spoglądała w górę, kiedy przechodziły po łące. Tu było tak pusto, tak niedaleko